wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 3

*Hermiona*
 - Miona. - usłyszałam jak przez mgłę. - Miona! - Otworzyłam odrobinę oczy i zobaczyłam stojącą nade mną, zniecierpliwioną Ginny.
 - Co? Chce iść spać. - wymruczałam cicho po czym przewróciłam się na drugi bok i zakryłam się po uszy kołdrą.
 - Hermiona wstawaj! Dziś jedziemy na pokątną! Budzę cię od dobrych pięciu minut! - zdjęła kołdrę z łóżka.
 - Oj przestań, idź spać, jeszcze jest wcześnie. - powiedziałam po czym ziewnęłam i nakryłam się kołdrą.
 - Hermiona! Jak zaraz nie wstaniesz to pójdę po Freda i Georga, którzy z wielką chęcią się z tobą przeteleportują i wrzucą cię do pobliskiego bagna. - było widać, że miała już dość, ale wiedziałam, że tego nie zrobi. Za nic w świecie nie wpuściłaby bliźniaków do naszego pokoju.
 - To sobie idź po nich.
Ginny się wściekła i wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami.
Oho! Może faktycznie po nich poszła? Nie. Na pewno nie. Idę spać.
Ledwo zdążyłam zamknąć oczy usłyszałam ciche pyknięcie i poczułam, że ktoś wylewa na mnie lodowatą wodę. Zerwałam się z łóżka i rozwścieczonym wzrokiem wpatrywałam się w dwójkę uśmiechających się pogodnie chłopców. Ginny stała obok dumnie przyglądając się tej scenie.
 - Który to?! Zabiję! - wstałam z łóżka.
 - Nasze słoneczko wreszcie wstało. I patrz jak nam się odpłaca za to, że nie poszliśmy bez niej na Pokątną i w porę ją obudziliśmy. Oj nieładnie, nieładnie.. Może by tak.. wrzucić ją do stawu? Co o tym myślisz Freddie? - odparł George do Freda z wyraźnym rozbawieniem.
 - Myślę, że chyba trzeba poczekać, aż dojdzie do niej, że wyświadczyliśmy jej przysługę. - mówiąc to Fred puścił do mnie oczko.
 - Dosyć, koniec! Przestańcie już tu w spokoju gawędzić i wypad mi stąd, bo zaraz rzucę na was oboje jakieś zaklęcie i się nie pozbieracie! Wychodzić! Ale to już! - byłam na nich wściekła, teraz żałowałam, że nie wstałam wcześniej. Uspokoiłam się. Spojrzałam na Ginny, która stała i przyglądała się tej scenie.
 - Jednak po nich poszłaś, co? - spojrzałam na nią z wyrzutem.
 - Przykro mi ale nie miałam innego wyboru. - popatrzyła na mnie przepraszająco.
 - Nic się nie stało. Mam nauczkę.- westchnęłam. - Idę się ubrać. Kiedy śniadanie.
 - Za pięć minut, zdążysz?
 - Jasne! - krzyknęłam tylko i pobiegłam do łazienki. Po chwili wróciłam do pokoju i razem z Gin zeszłyśmy na śniadanie. Na śniadaniu nie działo się nic nadzwyczajnego. Pół godziny po posiłku staliśmy wszyscy przed kominkiem podłączonym do sieci Fiuu.
 - Dobrze, Hermiona, Harry, wy pierwsi. - jako pierwsza weszłam do kominka, wzięłam odrobinę proszku i krzyknęłam.
 - Na pokątną! - zniknęłam w zielonych płomieniach.
Kiedy dotarłam na miejsce postanowiłam zaczekać na Ginny i zrobić zakupy z nią.
Niedługo po tym jak przybyłam pojawiła się Ginny i razem ruszyłyśmy na zakupy.
Gdy już miałyśmy wszystko, co trzeba wybrałyśmy się na mały spacer i kupiłyśmy lody. Podczas spaceru natknęłyśmy się parę razy na tą mopsowatą wredotę - Parkinson  i raz na Malfoya, który tak dla zasady znowu nazwał mnie brudną szlamą, co w sumie już mnie nie rusza. Z Ginny zauważyłyśmy, że parę dziewczyn z młodszych klas założyło jego funclub i chodzą za nim z transparentem "Draco jest taki całuśny" i krzyczą do niego, żeby ich pocałował.
 -To jakaś totalna paranoja.. no, bo.. kto chciałby być dziewczyną Malfoya? - zaczęłam, bo już nie mogłam patrzeć na to w ciszy - Albo chociażby przyjaciółką? Chyba tylko one.. a nie, przepraszam, zapomniałam o tej mopsowatej gębie. - gdy to powiedziałam Ginny zawładnął śmiech nie do opanowania.
 -Masz w zupełności rację. - odparła Gin, gdy już się trochę uspokoiła. - Mamy już wszystko? Czy o czymś zapomniałyśmy?
Zerknęłam na listę zakupów swoich, potem na to, co kupiłam, następnie to samo zrobiłam z listą i rzeczami Rudowłosej - Taak, wszystko. Wracamy?
 - Wracamy, jestem wykończona. - Ginny miała już nawet zmęczony głos.
 - Ja też.. No to w drogę!
Po kilkunastu minutach wraz z całą rodziną byłyśmy w norze.
Z Ginny od razu ruszyłyśmy do swojego pokoju.
 - Boże, ale tu duszno! Zaraz chyba zemdleję. - stwierdziłam, po czym otworzyłam obydwa okna. - No, teraz znacznie lepiej. - Spojrzałam na Ginny, ale ona już leżała na łóżku i tylko coś mruknęła. Kręgosłup zaczął dawać się we znaki, więc pomyślałam, że podążę za śladami Gin i się położę, co też zrobiłam. Gdy tylko wylądowałam na łóżku leżąc na plecach, odetchnęłam głęboko. Ból kręgosłupa powoli ustępował, a ja, nie wiedząc kiedy, udałam się na wycieczkę do krainy snu.
Obudziłam się raptownie wciągając nozdrzami jakiś okropny zapach. Spojrzałam na podłogę i zobaczyłam porozrzucane łajnobomby.
 - No tak.. A jakżeby inaczej? - mruknęłam cicho.
Spojrzałam na otwarte okno i zobaczyłam bliźniaków, gdy nagle poszybowała we mnie następna łajnobomba. W ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć. Szybko złapałam za różdżkę i zaczęła,]m budzić Ginny. Kiedy Rudowłosa obudziła się niechętnie od razu zaczęła wrzeszczeć co tak śmierdzi. Wytłumaczyłam jej wszystko po kolei i po chwili podeszłyśmy do okna. Bliźniacy szybowali na miotłach.
 - Ej! George! Fred! Tutaj, natychmiast! - wrzasnęłam przez okno. Po chwili podlecieli pod nasze okno z niewinnymi minami.
 - Słuchamy, co jest takiego ważnego, żeby wzywać NAS? - odparli w tym samym momencie.
 - Cwaniaczki, widziałam jak wrzucaliście do naszego pokoju łajnobomby, więc czy bylibyście tacy łaskawi i to posprzątali? Inaczej będę zmuszona załatwić o inaczej. - uśmiechnęłam się słodko.
 - Freddie, czy ja dobrze słyszę? - George spojrzał na brata.
 - Tak, dobrze słyszysz. P-O-S-P-R-Z-Ą-T-A-Ć. Ale już! - odparłam już lekko zła.
 - Oj dobrze, już idziemy.. - odparł Fred popędzając bliźniaka wzrokiem.
Po chwili upajałyśmy się widokiem myjących podłogę braci.
 - No, taki widok nie zdarza się codziennie.. - powiedziałam głośno.
 - O taak. - odparła Gin i zaraz zaczęłyśmy się śmiać.
 - Tylko nie ważcie się mówić nikomu w szkole, bo będzie źle. - powiedział George.
 - Jasne, bo my się was boimy, głuptasy. - odparłam nadal się śmiejąc.
 - Chcecie się przekonać? - odparł Fred wyzywająco.
 - Jasne. - spojrzałam na niego ze spokojem.
 - Ja spasuję.. - Ginny straciła trochę pewność siebie.
Po chwili Fred podbiegł do mnie szybko i nawet nie wiedząc kiedy wziął mnie na barana.
 - Dobra, to ma być straszne? Serio? - zaczęłam się śmiać.
 - Nie. To. - powiedział i skoczył z okna. Zaczęłam krzyczeć. Po chwili wylądowaliśmy bezpiecznie na jego miotle. - I co? Nadal się mnie nie boisz?
 - Okej, o było mocne. Już nic nie mówię. A teraz chcę z powrotem do pokoju Ginny.
 - Chcieć to jedno, a móc to drugie. - uśmiechnął się łobuzersko i zaczął w błyskawicznym tempie robić na miotle salta i pętle. Na końcu wylądowaliśmy na jakimś wysokim drzewie.
 - Dobra, dobra, koniec, proszę! - już dłużej nie mogłam.
 - Okej, ale pod jednym warunkiem. - uśmiechnął się.
 - Jakim? - spytałam podejrzliwie.
Nadstawił policzek. Przewróciłam oczami i zbliżyłam się, by dać mu buziaka. W ostatnim momencie odwrócił głowę i pocałowałam go w usta. On momentalnie oddał pocałunek.
Do domu wróciliśmy trzymając się za ręce, ale nikomu nic nie powiedzieliśmy, a oni nic nie wiedzieli.
To była nasza mała tajemnica.

~*~

Mam nadzieję, że spodobało się wam. 
Proszę o dodawanie swoich opinii w komentarzach i dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze <3

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 2

*Hermiona*

Siedziałam po turecku na łóżku z głową opartą na rękach i rozmyślałam na temat minionego dnia.
Dziwne zachowanie Rona, nasze zerwanie, złość, płacz, Fred, Fred, Fred..
 - Boże, czemu ja ciągle myślę o Fredzie? - powiedziałam szeptem.
Nagle wpadło mi do głowy, że przecież ktoś mógł mnie usłyszeć. Rozejrzałam się dookoła. Ginny już spała, a w pokoju nie było nikogo oprócz nas. Ziewnęłam i spojrzałam na zegarek. Była 3 w nocy. Siedziałam tu i myślałam już ponad trzy godziny. "Ale ten czas szybko leci." - pomyślałam i położyłam się na boku, po chwili przykryłam się kołdrą. Ziewnęłam raz jeszcze i oddałam się w objęcia Morfeusza.

~*~
*Fred*

Obudziłem się rano gwałtownie otwierając oczy. Znowu ten koszmar. Śniło mi się, że śmierciożercy porwali Hermionę do Malfoy Manor, w którym torturowali ją, by zdobyć informacje o planach Harry'ego, ale kiedy była nieugięta w końcu ją zabili twierdząc, że na nic im się nie przyda. Śniłem o tym od dobrych paru tygodni.. Zawsze budzę się w tym momencie kiedy ona umiera. A umiera na moich oczach. Po prostu już nie mogę tego znieść. Od momentu kiedy uświadomiłem sobie, że się w niej zakochuję gdy wydaje z siebie ostatni oddech mówi moje imię. "Fred" Boże, jak to pięknie brzmi w jej ustach. 
George'owi tylko żarty w głowie, a ja chciałbym być dojrzalszy w stosunku do Miony. Naprawdę czuję, że się w niej zakochałem, ale nie wiem jak jej to powiedzieć. Mam nadzieję, że w końcu sama zrozumie, że ją kocham. W sumie to odkąd zerwała z Ronem czuję, że mam szansę z nią być i nie mogę tego spieprzyć, bo inaczej sobie nie wybaczę. Spojrzałem w prawo. George jeszcze spał. Szybko wysmyknąłem się z łóżka i poszedłem się ubrać. Miałem nadzieję, że po drodze spotkam Hermionę, jednak tak się nie stało. Cały czas o niej myślałem, aż walnąłem głową w ścianę. "Chyba znowu zacznę się teleportować." - pomyślałem rozmasowując obolałe miejsce. "Albo i nie. Jak chodzę mam więcej czasu, żeby myśleć o Mionie." - uśmiechnąłem się do siebie. Nagle zza rogu wpadł na mnie Ron.
 - A co ty taki uśmiechnięty?
 - Zawsze jestem uśmiechnięty.. - odparłem.
 - Jasne. Pewnie cieszysz się, że Hermiona ze mną zerwała! Wszyscy się cieszą! - powiedział i odszedł z naburmuszoną miną, a ja przez chwilę patrzyłem na niego z osłupieniem.

~*~
*Ron*

"Przez to zerwanie nie mogę w nocy spać. Jak mogłem ją nazwać szlamą?! Chyba trochę za bardzo mnie poniosło. Albo nawet więcej niż trochę. Musiało być jej przykro. Pójdę ją przeprosić. Nie. Nie mogę. W każdym razie nie dzisiaj. Jutro do niej pójdę i ją przeproszę." Nagle wpadłem na Freda.
 - A co ty taki uśmiechnięty? - od czasu tamtego śniadania byłem bardziej podejrzliwy.
 - Zawsze jestem uśmiechnięty..
 - Jasne, Pewnie cieszysz się, że Hermiona ze mną zerwała! Wszyscy się cieszą! - zacząłem na niego wrzeszczeć i odszedłem z naburmuszoną miną tupiąc nogami.


~*~

Przepraszam, że ten rozdział taki krótki, ale nie mam jak pisać, ponieważ chodzę jeszcze do szkoły muzycznej, Postaram się, aby rozdział trzeci był dłuuugaśny.

Bardzo proszę o opinię w komentarzach, abym stawała się coraz lepsza w pisaniu i żebym tworzyła coraz lepsze rozdziały. Przyjmę każdą opinię, nawet tą najbardziej krytyczną.
Pozdrawiam wszystkich moich czytelników. ♥

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 1

Hermiona obudziła się w nieznanym sobie łóżku. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła, że obok niej na drugim łóżku leży Ginny. Spojrzała na łóżka, meble, a na końcu na ściany. Wszystko było inne niż pamiętała. Jak się tu znalazła? Nagle wszystko sobie przypomniała. Przyjechała tu wczoraj wieczorem, ale była tak wyczerpana, że chyba osunęła się na podłogę..

~*~

*Hermiona*

Powoli zwlekłam się z łóżka, usiadłam na nim i ponownie zaczęłam podziwiać pokój. "Skąd ten wygląd?" - myślałam. "No tak, przecież Ginny pisała, że jej tato wygrał jakąś loterie i za te pieniądze mają wyremontować cały dom..Jak mogłam zapomnieć?" - zbeształam się w myślach. Wstałam z łóżka i zaczęłam grzebać w swojej torbie. Wzięłam wszystkie potrzebne mi rzeczy i podreptałam do drzwi. Otworzyłam je. Spojrzałam na słodko śpiącą Rudowłosą i wyszłam. W połowie drogi do łazienki potknęłam się i przed upadkiem uratował mnie Fred, który akurat się zmaterializował obok mnie.
- Hermiono, proszę uważać jak się chodzi, bo mnie niestety nie będzie za każdym razem kiedy będziesz usiłowała upaść. - spojrzał na mnie ze śmiechem w oczach.
- Dobrze tato. - odpowiedziałam głosem obrażonego dziecka i po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. - A tak przy okazji - powiedziałam, gdy wreszcie się uspokoiliśmy - wiesz kto mnie złapał jak wczoraj wieczorem zemdlałam?
 - Jak to kto? Oczywiście, że ja. - popatrzył mi w oczy.
 - Aha! To stąd ta Twoja gadka o moim niezdarnym chodzeniu! - skrzyżowałam ręce na piersi.
 - Ej! Wcale nie powiedziałem, że niezdarnie chodzisz, tylko, że masz na siebie uważać, a to co innego. W każdym razie ja muszę teraz lecieć. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek - Do zobaczonka, Miona.
 - zanim zdążyłam mu odpowiedź on zniknął. "Ach ci chłopcy.." - pomyślałam i poszłam do łazienki.
Gdy wyszłam podążyłam do naszego pokoju i gdy Ruda mnie zobaczyła podbiegła i przytuliła się do mnie.
- Mionka, gdzie cię wcięło? Budzę się i patrzę, że ciebie nie ma! Nawet nie wiesz jakiego stracha mi narobiłaś! Nawet nie wiesz jak się stęskniłam. - i ponownie przytuliła się do mnie.
 - Gi, spokojnie.. - spojrzałam na nią. - Też za tobą strasznie tęskniłam. - przytuliłam ją i uśmiechnęłam się. Po chwili rozległo się wołanie na śniadanie.
- O! Lepiej już chodźmy. - powiedziałam i poszłam z Ginny na śniadanie.
Przy śniadaniu Fred co chwilę uśmiechał się w moją stronę, a Ron spoglądał na to uważnie. Popatrzyłam ukradkiem na Rona. Muszę koniecznie z nim porozmawiać.. Już tak dłużej nie mogę. Spojrzałam w jego stronę i uśmiechnęłam się wymuszonym uśmiechem. Mam nadzieje, że nie widział, że jest sztuczny. Zresztą.. to już nie ma znaczenia.
Po śniadaniu zostaliśmy z Ronem, żeby posprzątać, reszta poszła do siebie, Artur do pracy, a Molly na zakupy. Powoli kończyliśmy, robiliśmy to w milczeniu.
 - Ron.. - zaczęłam niepewnie.
 - Co?
 - Musimy porozmawiać..
 - O czym? - spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
 - O nas. Słuchaj.. Ja już nie mogę tego tak dłużej ciągnąć.. Tym bardziej, że w tym roku są SUM-y i nie chcę sobie tym zaprzątać głowy. Chodzi o to, że..Ja już chyba Cię nie kocham. I nawet nie wiem czy kiedykolwiek kochałam.. - utkwiłam wzrok w podłodze.
 - Co?! Czyli przez cały czas mnie oszukiwałaś tak?! A ja się tak starałem!
 - Starałeś się? Nawet nie zwracając na mnie uwagi?! Jasne. Mam wrażenie, że po prostu masz mnie dość!
 - Tak! Mam Cię dość ty brudna szlamo! - obdarzył mnie nienawistnym spojrzeniem i rzucił we mnie talerzem, a potem następnym i następnym.
Nie udało mu się we mnie trafić, więc ze złością pobiegł na górę. Zostałam sama. Upadłam na klęczki i zaczęłam płakać. Nazwał mnie szlamą.. Już przywykłam do tego, że nazywa mnie tak Malfoy, ale Ron?! Zabolało. Nawet bardzo. W końcu zaczęłam zbierać potłuczone talerze, a raczej to, co z nich zostało. Łzy same mi leciały i nie mogłam nad tym zapanować. Nagle obok mnie pojawił się Fred, który uklęknął obok. Od razu przytulił mnie do siebie. Dopiero po kilku minutach przestałam aż tak bardzo płakać.
 - Miona? Co się stało? - powiedział patrząc na mnie ze zmartwieniem w oczach i pogłaskał mnie po policzku.
 - J-ja z-zerwałam z Ronem. - byłam cała roztrzęsiona.
 - Powiedział Ci coś złego? Mi możesz powiedzieć. - poczułam, że mogę mu zaufać.
 - N-nazwał mnie brudną sz-szlamą.. - znowu zaczęłam płakać w jego ramię.
 - Hermiona, posłuchaj.. Na pewno nie miał tego na myśli. Wiesz jaki on jest.. Nie płacz, proszę. - otarł łzy z moich policzków. - Wszystko będzie dobrze, obiecuję. - i ponownie przytulił mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego.

~*~

Oczekuję opinii w komentarzach. Bardzo proszę, aby wszyscy, którzy to przeczytają wyrazili swoją. 
tj. co mam poprawić, błędy językowe, czy chcecie 2 rozdział, czy wam się podobało, jakie wrażenia itd.
Naprawdę bardzo, bardzo proszę. :)